Fragmenty pamiętnika osobistego Franciszka Romanów dotyczący wyjazdów na Hutę Starą.
Materiał ilustracyjny zawarty w tym pamiętniku jest efektem fotografowania podczas czterech wyjazdów na Hutę Starą.
Pierwszy wyjazd
Pierwszy wyjazd odbył się w kwietniu 1995r.Był to mój wyjazd służbowy na uczelnie Kijowa i Tarnopola. Stamtąd samochodem wraz z kolegą profesorem Martynem Wiktorem wybrałem się do Monasterzysk i Huty Starej. Pobyt w Hucie trwał tylko kilka godzin. Przywiozłem zdjęcia, głównie cmentarza, i kilka z trudem znalezionych kamyczków z naszego byłego domu.
Drugi wyjazd
Drugi pobyt to trzydniowy wyjazd rodzinny – od 1do 3 czerwca 2007 r. Głównym celem podróży były: Lwów, Monasterzyska, Huta Stara i Huta Nowa. Okazało się, że był to bardzo sentymentalny pobyt, gdyż dla większości uczestników nastąpiło pierwsze, tym razem niewirtualne zetknięcie się z ich rodzinnymi korzeniami. Uczestnikami wyprawy na Ukrainę byli: Pani Helena, Romek – syn mojego najstarszego brata Bronka, moja córka Agnieszka, syn Bartek i jego syn Mateusz, a mój najstarszy wnuk i ja .
01)UCZESTNICY drugiego wyjazdu: ja – Franciszek, Bartek, Mateusz, Agnieszka i Romek. Na postumencie M. Konopnicka – Cmentarz Łyczakowski we Lwowie. Fot. Helena
Trzeci wyjazd
Dnia 20.07.2008 r. mój bratanek Roman, jego syn Łukasz i pani Helena wyruszyli na tygodniowy pobyt do Huty Starej. Z nimi udali się też: Mieczysław Romanów – syn mego brata stryjecznego Antoniego z Henrykowa, Andrzej Krzyszowski oraz jego kolega Jarek, obaj z Poznania. Na tej wyprawie byłem również ja – Franciszek i Bartek, mój syn.
Podczas tego pobytu pani Orłowska z TVP Info Odział Wrocław nakręciła krótki reportaż o cmentarzu i Hucie Starej. Zamieszczony on jest na stronie internetowej www.amuz.wroc. pl/~ roman.
Głównym celem wyprawy było wykonanie tego, czego w roku 2007 nie udało się zrobić, gdyż przeszkodziła w tym burza i ulewny deszcz. Chodziło o oczyszczenie cmentarza. Dodatkowo udało się odnaleźć grób naszych rodziców, Piotra i Marii, oraz grób mego pierwszego brata Karola. Zlokalizowano również plac kościelny oraz miejsca gdzie stał nasz dom rodzinny. W tych miejscach ustawiono krzyże i obelisk z pamiątkowymi napisami. Odnaleziono również starą studnię.
02)UCZESTNICY trzeciego wyjazdu: (przykucnął) Bartek; a od prawej Łukasz, Helena, Romek, Iwan (Jan) Paroboczij – z Wyczółek.(Po deszczach, gdy teren jest rozmokły, wozi nas koniem do Huty Stare)j. Dalej stoją: Mietek, ja – Franciszek i Jarek. Andrzej fot.
Na początku cmentarza, obok kapliczki, Romek umieścił tablicę pamiątkową z nazwiskami rodzin, które są tam pochowane. Ze względu na obfite deszcze i ogromną powódź, jaka nawiedziła wtedy między innymi region stanisławowski (Iwano Frankiwsk, dawny nasz Stanisławów) , dojazdy samochodami do Huty stały się niemożliwe. Dojeżdżaliśmy z Izabeli i Wyczółek furmankami. Była to dodatkowa okazja do poznania bliżej kilku Ukraińców, pana Piotra Ferenca z Izabeli i Jana Paroboczija z Wyczółek oraz ich rodzin. Mieszkaliśmy w bardzo ubogim hotelu w Monasterzyskach, płacąc tylko po 50 hrywien od osoby za jedną dobę. Ulewy w tym czasie były tak potężne, że wywołały ogromną powódź i śmierć trzydziestu osób, w tym trojga dzieci, a piętnaście tys. mieszkańców musiano ewakuować. Ocenia się, że powódź ta spowodowała szkody na około 4 miliardy hrywien (tj. około 2 miliardy zł). Wielka szkoda, że ten tak piękny, a zarazem biedny region doznał tak dużych strat osobowych i materialnych. W tej trudnej sytuacji prezydent Ukrainy Juszczenko zwrócił się do opinii światowej o pomoc.
Czwarty wyjazd
W tym wyjeździe, w dniach 11–13 października 2009 r., brali udział: Romek, pani Helena i Mietek, s. Antoniego z Henrykowa. Zastali przygnębiający obraz, gdyż teren naszej byłej Huty był spalony. Pożar wywołał jakiś młody człowiek z Wyczółek. Smutne jest to, że po dziesiątkach lat w młodym pokoleniu Ukraińców panuje taka nienawiść do tego, co było kiedyś polskie.
Nasza wioska Huta Stara w marcu 1944 i w styczniu1945r. została całkowicie zniszczona przez Ukraińców. Leżała na północny zachód od Monasterzysk (dziś: Monasteryska), w odległości siedmiu km; około trzech km od Wyczółek (Gonczarovka); czterech od Huty Nowej i dwóch od Izabeli (Ridkolese). Należała do gminy Monasterzyska, do powiatu buczackiego i województwa tarnopolskiego, na obecnej Ukrainie – Podolu.
3. CENTRALNA CZĘŚĆ HUTY STAREJ z moich dziecinnych lat
Ziemie przyległe do tego siedliska należały do mego dziadka Franciszka, a ojciec i stryjowie otrzymali swoje części jako spadek. Stryj Michał mieszkał w Drugim Boku, a stryjna Rozalia w Stanisławowie. Na zdjęciu satelitarnym (nr 4) pokazany jest dawny obszar naszej Huty oraz niektóre w niej obiekty (zdj. 3). Wszystkie te zabudowania i miejsca użyteczności publicznej skupione były na początku wioski, od strony Monasterzysk. Droga do tego miasta i w kierunku Wyczółek wiodła skrajem cmentarza, obok kapliczki św. Jana. Te widoczne ciemne plamy to drzewa i krzaki, pozostałości po ogrodach i zarośnięte place po dawnych zabudowaniach. Mam nadzieję, że te i inne zdjęcia oraz schematy, które zamieściłem w tym pamiętniku, wnikliwemu czytelnikowi ułatwią w znacznym stopniu dokładniejszą orientację w opisywanym terenie. Może też ktoś kiedyś z moich następców zechce odwiedzić miejsce swoich rodzinnych korzeni. Będzie mógł wtedy skorzystać z tych i innych planów Huty Starej i jej okolic, tutaj zamieszczonych.
Bronek bardzo dobrze pamięta nasz stary dom. Mówił, że był to dom duży, o dwóch wejściach. Jedną z jego części zajmował nasz ojciec z rodziną, a drugą stryj Stach. Całe gospodarstwo naszego dziadka składało się z tego dużego domu o sześciu mieszkalnych pomieszczeniach i kuchni. Była też duża obora, stajnia, chlew, spichlerz i piwnica (zwana sklepem). Ta piwnica przetrwała długo, tak że mam ją jeszcze w pamięci.
- WSPÓŁCZESNE ZDJĘCIE SATELITARNE NASZEJ BYŁEJ HUTY (2007 r. [*3]):
1) cmentarz. Tutaj pochowani są rodzice i mój pierwszy brat Karol; 2) krzyż kamienny, postawiony na pamiątkę zniesienia pańszczyzny w1848 r.; 3) zagroda mojego stryjecznego brata Szymona; 4) plac po spalonym kościele. Stoi tu jeszcze krzyż dębowy, który nie spłonął; 5) centralny plac: Murawa; 6) nasz dom i ogród. Przy grocie czarnej strzałki, na końcu cmentarza, widać biały mały punkcik. Jest to kapliczka św. Jana. Od prawego – dolnego rogu naszego ogrodu słabo jest widoczna schodząca w dół droga. Ciągnie się ona wzdłuż całej wioski. Był to ciąg zabudowań zwany: Drugi Bok. Podobny słabo widoczny jest ślad drogi, wzdłuż górnej linii. Był to ciąg zabudowań części wioski zwany: Burdygi. Zaczyna się on od kościoła i ciągnie wzdłuż górnej części wioski. W środku, pomiędzy tymi drogami, przez całą wieś jest rów. Zaczyna się od dolnej części naszego ogrodu.W lewym górnym rogu biała plama oznacza kamieniołom. Te widoczne ciemne plamy to drzewa i krzaki
1.2 Drugi wyjazd do Huty Starej – 2007 r.
- POŁOŻENIE Huty Starej i obecny możliwy do niej dojazd. Zaznaczyłem położenie Huty względem Monasterzysk. Dojazd do Huty jest możliwy z kierunku Monasterzysk lub z kierunku Halicza; a) z Monasterzysk, kierunek na Halicz i w Izabeli (obecnie Ridkolesie), przed pierwszym (!) domkiem w lewo, tak jak wskazują strzałki. Nie skręcać w lewo wcześniej (linia przerywana) bo to była droga do Huty; b) z Halicza odwrotnie: za ostatnim domem w Izabeli – w prawo
Przy Monasterzyskach zaznaczyłem osadę, która kiedyś nosiła nazwę: Romanów. Gdy jest mokro, to odcinek A – B, polnej drogi oznaczonej strzałkami, i punkt B, są trudne do przejechania samochodem. W punkcie A rozpoczyna się zjazd w dół. Podjazd pod tę górę jest trudny, gdy jest mokro. Punkt B to Pierwszy Potok. Tu teren jest podmokły. Decydujemy się pozostawić samochód Romka (biały ford) w tym miejscu (zdj. 22). Samochód Bartka ma napęd na cztery koła, dlatego decyzja zapadła, że Bartek sam, bez zbędnego bagażu, przejeżdża najtrudniejszy odcinek, tj. Pierwszy Potok (punk B), a w razie potrzeby będziemy go wspomagać naszymi siłami .
Na zdjęciu nr 23, po prawej stronie samochodu, widoczne są krzaki. Tędy prowadziła droga do wioski, a Bartek w samochodzie stoi akurat na tej drodze, w widocznym po niej dołku. Po prawej stronie krzaków było nasze pole, tzw. Sznury. Za krzakami znajduje się kapliczka św. Jana, a za nią cmentarz i wioska
21.
22.
21. TU JEST PUNKT B. Jak przejechać? Radzą od lewej: Mateusz, odrobinę widać Bartka za Mateuszem (syn przesłonił ojca), ja – Franciszek i Romek
22. SAMOCHDY przy pierwszym Potoku. W oddali widać Agnieszkę
23.
24.
23. BARTEK przejeżdża punkt B, tj. Pierwszy Potok. Za krzakami po prawej stronie była kiedyś Huta, a na jej początku stoi kapliczka św. Jana. Krzaki wyrosły na dawnej drodze prowadzącej z Monasterzysk do wioski. Po lewej stronie Bartka są Sianorzęta, przez nich droga prowadziła dalej do Monasterzysk
24. HUTA TUŻ, TUŻ. Już spokojnie Bartek podąża na dawne nasze włości. To duże drzewo na końcu krzaków rośnie na dawnym skrzyżowaniu dróg: Huta – Monasterzyska –Wyczółki. Tam stał duży drewniany krzyż . Ten krzyż na zdj. 3 oznaczony jest jako 1.
25. JUŻ JESTEŚMY NA MIEJSCU! Z prawej kapliczka św. Jana, a my z lewej. Tu był początek wioski
26. DRZEWA, KRZAKI I CHWASTY to jedyna pozostałość po naszych ogrodach i domach. Tutaj przed tymi drzewami stał nasz dom. W 2008 r., podczas trzeciej wyprawy do Huty Starej, postawiliśmy na pamiątkę, przed jednym z drzew wśród kwiatów, obelisk z napisem: W TYM MIEJSCU W HUCIE STAREJ, DO ROKU 1944, STAŁ DOM RODZINY ROMANÓW: Marii i Piotra oraz ich sześciu synów. Synowie: Bronisław i Franciszek, oraz wnuki z Polski, 2008r. Napis ten został wykonany również w języku ukraińskim (patrz zdj. nr 56 d, cz. 6.)
27. OBECNY TEREN, gdzie była nasza Huta Stara. Wszędzie odłogi, krzaki i pustka. PRZY KAPLICZCE ŚW. JANA. W strugach ulewnego deszczu czynimy przygotowania do postawienia krzyża na cmentarzu, gdzie jest pochowana nasza rodzina. Ja wyjmuję krzyż z bagażnika, obok Bartek. Pod parasolką Helena, Mateusz trzymający w torbie znicze, i Romek. Agnisia robi zdjęcia
Przed kapliczką widoczne jest lekkie zagłębienie. Tędy prowadziła droga z Monasterzysk do wioski. Za kapliczką są drzewa i krzaki. To początek cmentarza. Patrząc z wioski, to miejsce przedstawione na zdjęciu odpowiada położeniu kapliczki św. Jana (patrz schemat nr 3). Planowałem, że krzyż postawimy dokładnie w miejscu, gdzie jest grób naszych rodziców, ale ze względu na dużą ulewę i ogromne krzaki w praktyce okazało się to niemożliwe. Krzyż został więc postawiony obok kapliczki.
29 MOTAŻ KRZYŻA
Gdy byłem pierwszy raz w Hucie w 1995 r., można jeszcze było wejść na teren cmentarza. Wyglądał on tak, jak widać to na zdj. 30, 31 i 32.
30)
31)
30 i 31. CMENTARZ w 1995 r.
30. Pozostałość po drewnianym krzyżu. Przed krzyżem w lewo jest pochowany mój najstarszy brat Karol. Umarł, będąc jeszcze dzieckiem. Ten fragment krzyża, to prawdopodobnie pozostałość po grobie naszej stryjecznej siostry (córka stryja Stacha, Maria) , żona Józefa Krzyszowskiego „Stelmacha”.
31. Zamiast grobów, to kopczyki mrówek i kretów. Gdzieś w tym miejscu jest grób moich rodziców.
Udało się znaleźć wtedy również nagrobek kamienny Szymona Kordiaka z 1929 r. (zdj. 32). Tym razem (2007 r.) cmentarz był tak mocno zarośnięty gęstymi i kolczastymi krzakami, że wprost trudno było przedrzeć się na jego teren. (zarośla widać na zdj. 33 i 34). Ponadto rozpętała się straszna ulewa. Bartek powiedział, że w naszym imieniu, za naszą rodziną i Hutą, nawet niebo płacze.
W roku 2008, po oczyszczeniu cmentarza, udało się odnaleźć najstarszy nagrobek. Na jego płycie widniał napis: Marcin Bielawski *1841 † 28.02.1876. Fakt, że znajdował się on w znacznej odległości od krawędzi cmentarza może świadczyć, że cmentarz mógł być założony jeszcze w XVII lub na początku XVIII w. Kiedy dokładnie, na razie nie wiadomo. Można tylko przypuszczać że powstał w latach 1797–1840, gdyż Teresa, gdy umarła w 1797 r., pochowana została jeszcze na parafialnym cmentarzu w Monasterzyskach (zdj. 2e). Z opowiadań wynika, że grunt pod budowę cmentarza został ofiarowany przez naszego pradziada. Mógł to być Konstanty, mąż Teresy, lub ich syn Stanisław. Chyba jednak Stanisław, bo nie wiadomo, co się stało z Konstantym po śmierci żony.
32)
33)
- NAGROBEK Szymona Kordiaka, z 19299r(1995r) . W 2008 r. był on już przewrócony i mocno zniszczony.
- CMENTARNE ZAROŚLA w 2007 r.
- STAWIANIE KRZYŻA
We wspomnianych bardzo niesprzyjających warunkach atmosferycznych krzyż został przez nas postawiony na skraju cmentarza przy kapliczce (patrz zdj. nr 3, odnośnik 3).
Na zd. 34 widoczne jest stawianie krzyża. Jest on jeszcze nieodwinięty. Obok jest widoczny Bartek. Jedną ręką podtrzymuje on krzyż, a drugą go filmuje. Już po naszym pobycie w Hucie jakaś dobra „dusza” wycięła wkoło krzyża krzaki i w ten sposób został on bardziej wyeksponowany. Prawdopodobnie zrobił to mieszkaniec Wyczółek, Iwan Paruboczij. Poznaliśmy go podczas następnego pobytu w Hucie Starej w 2008 r. Napis na krzyżu głosi (patrz zdj. nr 51 punkt 6):
TUTAJ W HUCIE STAREJ SPOCZYWA W BOGU RODZINA ROMANÓW:
PIOTR, MARIA I KAROL. Pamiętają synowie i wnuki z Polski. Wrocław 2007r.
35)
36)
- KAPLICZKA ŚW. JANA w całej krasie,1995 i 36.w 2007r.
Na lewem zdjęciu, na horyzoncie są Siamorzęta. Obok też kapliczka, ale z 2007 r. To zdjęcie przez długi czas było tapetą na moim komputerze, ciągle przypominając mi moją ukochaną Hutę. Te drzewa za kapliczką to dawny nasz cmentarz. Zaraz za nim był początek wioski i centralny plac Murawa, a wkoło niego zabudowania rodzin Romanowów, dwie szkoły i kościół (patrz zdj. 3). Wcześniej wszystkie przyległe do Murawy okoliczne pola należały do mego dziadka Franciszka. Musiał być bogaty, gdy tak hojnie mógł obdzielić swoich synów. To pięknie obsiane zielone pole (lewe zdj. 35), za kapliczką, było nasze nazywano je Posznurki, a dalej były Sznury. Mieliśmy pole za cmentarzem, a obok naszego domu znajdowały się Zagumienki, nieco wyżej Zagóra pierwsza i druga. Również na swoim polu nasz dziadek lub pradziadek wybudował szkołę i dał plac pod budowę kościoła i na cmentarz. Te wszystkie wymienione pola leżały w pobliżu naszego nowego domu, który został wybudowany w 1930 r. W 2007 r. zastałem tu pustkowie, a pola leżące odłogiem i zarastające krzakami. Tak się tu wszystko zmieniło.
Kapliczka św. Jana była jedną z najstarszych miejsc sakralnych w Hucie Starej. Na mapie z 1874 r. istnieje kościół, kapliczka i dwa krzyże. Kiedy i kto zbudował tę kapliczkę i na jaką pamiątkę – nie wiadomo. Nikt tego nie dociekał: po prostu istniała, otoczono ją wielkim kultem, szacunkiem oraz czułą troską. Była miejscem indywidualnych i zbiorowych modłów mieszkańców wioski. Zawsze ozdobiona była ogrodowymi i polnymi kwiatami, bukietami i wieńcami. Tu wierny lud starohucki przedkładał Bogu swoje radości, smutki, prośby o łaski, o opiekę i o dalsze błogosławieństwa. Od najmłodszego do najstarszego każdy z mieszkańców wioski, który tędy przechodził, musiał pochwalić Boga słowami „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”, i uczynić znak krzyża św. Za naszych czasów to prawie święte miejsce było otoczone dużymi lipami. Kapliczka św. Jana, skromny obiekt, ale świadectwo naszej głębokiej wiary katolickiej i przywiązania do kościoła, został najpierw zburzony, a później odbudowany (w 1990 r.) przez Ukraińca z Wyczółek , ale już w duchu grecko-katolickim i z napisami ukraińskimi (widać to na zdj. nr 35). Wieść gminu głosi, że zagorzały nacjonalista, pewien Wyczólan (nasza dawna nazwa mieszkańca Wyczółek), chcąc zlikwidować pamiątki po Polakach, zniszczył całkowicie i tę kapliczkę. Po tym haniebnym czynie niespotykane dotychczas nieszczęścia spadły nań: najpierw koń i krowa zdechły, potem spaliła się szopa, zachorował i umarł syn w końcu rozchorowała się żona. Ktoś z roztropnych ludzi powiedział do chłopa: „Ty durnyj hryćku, idź i odbuduj kapliczkę, bo ty też niedługo nogi wyciągniesz”. Zdjęcie 35 wskazuje, że ten chłop wziął to sobie pod rozwagę i odbudował kapliczkę. Nad jej wejściem jest data odbudowy: 1990 r. Potwierdzenia tej opowiastki nie ma, stąd jej niezbyt poważny ton. (hryćku to żartobliwe kresowe określenie człowieka mało poważnego i mało roztropnego. Bardziej dobitne określenie, to głupi). Obecny mieszkaniec Izabeli (dziś: Ridkolesie, ros. Рідкољесe), Piotr Ferens mówił, że opiekę nad kapliczką sprawuje jego syn ( tego hryćka ). W 2008 r. Romek rozmawiał z tym synem (ojciec już nie żyje). Wersja syna dotycząca zniszczenia naszej kapliczki brzmiała prozaicznie: była już stara, więc ojciec ją rozebrał i pobudował nową. Oto dwie różne wersje opowiastki o kapliczce. Obojętnie jak faktycznie było, ale za trud odbudowy i opiekę nad kapliczką niech dobry Bóg człowiekowi wynagrodzi. A za to, że może na nas napadał, niech mu odpuści winy. Kapliczka stoi na początku cmentarza, a nasz świeżo postawiony, pamiątkowy krzyż z jej lewej strony. (To nie ten widoczny na zdj. 35, to pozostałość po starym ogrodzeniu).
Po wykonaniu naszego głównego zadania, tj. po postawieniu krzyża, postanowiłem wracać. Przede wszystkim dlatego, że obawiałem się poważnych trudności związanych z poruszaniem się po błotnistych po deszczu drogach, w tym szczególnie podjazdu w takich warunkach pod górę w czasie naszego powrotu. Istniało niebezpieczeństwo, że gdy utkniemy na tych bezdrożach, nie mogąc liczyć na jakąkolwiek pomoc, a wieczór się zbliżał! Poradziliśmy sobie, bo był jeszcze dzień. Z napędem na cztery koła samochód Bartka, Subaru, przejechał bez problemu, ale Romka ford przy podjeździe pod górę (między punktami A i B, zdj. 20) ugrzązł w błocie. Po wielkich kłopotach , ford został wsparty przez cztery „konie” – fizyczne, a nie mechaniczne i z wielkim trudem znalazł się na prostej w punkcie A (zdjęcie 20). Niestety, te dodatkowe konie porządnie przy tym utytłały się w błocie.
- OTO SKUTKI POMOCY. Obłoceni i radośni „konie” bo już po kłopotach,. Jesteśmy znowu w punkcie A. Z tyłu za lewem zdjęciem „droga”, którą pojedziemy do Monasterzysk.Na zdjęciach: Agnieszka, Mateusz i ja – Franciszek
Po udanej akcji byliśmy kompletnie zmoczeni i obłoceni, ale bardzo szczęśliwi z pokonania napotkanych po drodze trudności. Wielką radość widać na naszych twarzach, utrwaloną na zdjęciach (nr. 37). Teraz już spokojnie, w mokrych i „błotnych” strojach, z uśmiechem na ustach i w świetnych humorach, podążamy do Monasterzysk, na dobrą i ciepłą strawę. Restauracja „ Prykarpatie”, mieszcząca się w Rynku, nie może nam zaserwować nawet herbaty. Życzliwi kierują nas na Berezówkę, do „ Maryi”. Tam dostajemy tylko po kubku barszczu. Drugie danie spożywamy w samochodzie. Wyjmuję z torby chleb i resztkę naszej krakowskiej suchej kiełbasy. Po „wspaniałej biesiadzie” znowu kierujemy się na Halicz i po drodze zwiedzamy Hutę Nową, miejsce urodzin mojej mamy (parz zdj. 63 – 69, cz. 6). Stąd ruszamy do Lwowa. Było już późno, ale Agnisia i Mateusz poszli jeszcze na nocny spacer po Lwowie. Pozostali uczestnicy wyprawy zaszywają się w hotelu i podczas oczekiwania na powrót naszych turystów wychylają resztkę polskiej żubrówki.
Na drugi dzień rano po śniadaniu ruszamy w ostatni etap naszej podróży do domu, aby przygotować następny wyjazd do Huty. Istotnie – zgodnie z zamiarem w 2008 r. doszło do mego trzeciego wyjazdu (jego opis zamieszczam w cz. 6 w p. 6.4.). A może Bóg da, że jeszcze w 2009 r. też tam będę. Tylko niektórzy z naszej wyprawy byli znów na opisanych terenach. Od 11do13 października 2009 r., przybywali tam Romek, pani Helena i Mietek, syn Antoniego z Henrykowa. Krótkie informacje z ich pobytu zamieściłem w cz. 6, w p. 6.4. Tutaj tylko wspomnę, że zastali oni tam przygnębiający obraz. Gdy zobaczyłem przywiezione przez Romka zdjęcia, to widoki te przeniosły moje myśli wstecz o 65 lat, do tej strasznej nocy, gdy ukraińskie bandy spaliły całą naszą wioskę (straszne wrażenia z tego napadu opisałem w części szóstej w punkcie 6.4.). Również w tym 2009 r. teren naszej Huty został ponownie spalony, stąd te skojarzenia. Romek podczas rozmów z mieszkańcami Wyczółek dowiedział się od nich, że „zrobił to jakiś młody głupi idiota”. Mimo to chyba Opatrzność boska czuwała nad naszą Hutą, gdyż ten rozległy pożar ominął najbardziej bliskie memu sercu miejsca.
- OTO SMUTNY OBRAZ naszej Huty w 2009r.Lewe zdj. to ogród stryja Mateusza i widoczna na nim jabłoń. Na prawym zdj. krzyż – pamiątka zniesienia pańszczyzny w 1848r. Od krzyża w prawo był dom mego brata stryjecznego Szymona. Prosto za krzyżem było nasze gospodarstwo, gdzie widoczne jest duże zielone drzewo
Podczas tego pożaru cmentarz nie został spalony, co widać na zdj. 39. Pod tym dużym drzewem z prawej strony widać krzyż . To na grobie moich rodziców, zaś z jego lewej strony , to grób brata Karola . Jak gwiazdki na firmamencie nieba , tak tu widoczne są poniszczone już nagrobki. I tak to historia naszej Huty i jej mieszkańców pomału, ale skutecznie, odchodzi z naszego materialnego świata.
- OCALAŁY CMENTARZ .(2009r)
Dedykacja
Jak moje chłopięce oczy widziały ten starohucki świat? Był on pełen pięknych tęczowych barw, różnorodnych kwiatów, niezwykłej zieleni drzew i traw, mnóstwa ptactwa i złociście zachodzącego słońca. Był również pełen wschodzącego słońca, gdy oglądałem je jako mały pastuszek, idąc za moimi krowami, boso, po srebrzystej i orzeźwiającej porannej rosie. Pamiętam dobrze ulewne deszcze i pioruny, a później okropne błota oraz srogie zimy – wszystko, co moc przyrodniczego świata mogła stworzyć dla człowieka; Również te wszystkie trudy i cierpienia dnia codziennego oraz okropności wojny. Te osobiste wspomnienia, widziane oczyma i zapamiętane umysłem małego chłopca spisane zostały, może nieudolnie, ręką dorosłego człowieka pod koniec 2007 i w 2009 r.
Dedykuję je moim dzieciom: Agnieszce, Bartkowi i Wawrzyńcowi. Moim wnukom rodzaju męskiego: Mateuszowi (najstarszemu), Kacprowi, Hubertowi (najmłodszemu) oraz najmniejszym moim wnuczkom: Jagodzie (ur. 27.07. 2005r.), Idze, Marysieńce (ur. 5.10.2007 r.). Może też innym jeszcze, które przyjdą po nas, i potomkom moich braci.
Idźcie tą naszą rodzinną ścieżką, która jest już dobrze udeptana i bierzcie z nas przykład oraz najlepsze wartości jakie posiadamy. W przeciwieństwie do mnie, niech was Bóg ochroni od tego wszystkiego złego, co mnie spotkało. Przede wszystkim żyjcie w pokoju. Pragnę aby te tragiczne czasy okrutnej wojny już się nigdy nie powtórzyły. Wierzę, że Bóg pobłogosławi, a wspólna nasza Unia Europejska, do której weszliśmy w maju 2004 r., oraz członkostwo w NATO (marzec 1999) ten spokój Wam zapewnią. Na mnie kończy się czas istnienia rodu ROMANÓW w Hucie Starej, linii (7) Franciszek. Trwał on 148 lat (1797–1945) i przez 6 pokoleń, w następującej kolejności: Konstanty, Stanisław, Mateusz, Franciszek (mój dziadek), Piotr (mój ojciec), bracia i ja – Franciszek. Z tych pokoleń jestem najmłodszy. Również jestem najmłodszym synem w rodzinie Piotra i Marii z Cisakowskich.
Jestem teraz z wami
Kocham was i jest mi dobrze.
A gdy już odejdę
Poczytaj głośno
Niech raz jeszcze usłyszę
Historię życia mego.
SZCZĘŚĆ BOŻE WSZYSTKIM MOIM POTOMNYM !
Wasz kochający ojciec i dziadek, może też pra… pra dziadek
Franciszek, syn „Wójcichy”, AD 2007–2009r.