A ty Kasiu, Kasiuleńko, co ty gości masz,
że tak rano, raniusieńko owce wypędzasz
A cóż tobie mój Jasieńku do moich gości,
ja wypędzam swoje owce dla przyjemności.
Kazała mi moja mama czarną suknię szyć
a ja wcale nie myślałam zakonnicą być
bo w klasztorze, twarde łoże, trzeba rano wstać
a ja młoda jak jagoda lubię długo spać.
Wyjdę na wóz, spojrzę na dół, widzę młodego
Trzymajcie mnie moje siostry, bo skoczę do niego
oj ty siostro, zakonnico, nie może tak być
trzeba z zakonu wystąpić by za chłopa wyjść.
Miły mój, miły czemu smutny jesteś
A ja Ci powiem moja miła, że ja dziś z Tobą ostatni raz
miałaś być moją, teraz Cię proszę na mym weselu drużeczką być
na mym weselu są kawalerowie, wybierzesz sobie jakiego chcesz.
Na Twym weselu ja być nie mogę, bo bym płakała przez cały czas
a kiedy miły Spojrzę na Ciebie to moje serce umiera już.
Poszła do domu, suknię ubrała i w biały welon przystroiła się
i przyszła sobie, tam do kościoła i przed ołtarzem modliła się
Ksiądz na to patrzy, młodego pyta:
ach cóż ja z Tobą poradzić mam, widzę przed Tobą, dwie młode stoją,
ach z którą, z którą ja ślub Ci dam.
A miły na to nic nie odpowie bo jego serce umiera już
i skłonił głowę na pierwszą lubą i tak zakończył wesele i ślub.
Płynęli po morzu i fali, płynęli a wiatr ciągle rwał
On wiosłował, Ona mu nie dała, gdy do brzegu łódź skierować chciał.
Nazajutrz był piękny poranek, najpiękniejszy pośród wszystkich dni.
Na brzegu dwa trupy leżały i nawzajem ściskały się.
Mamusiu moja, boli mnie głowa, mój Jasieńku jak pojechał, tydzień już wczoraj.
Nie kazał płakać ani się smucić bo obiecał za dwa lata do mnie powrócić.
Dwa lata przeszło, napisał list, wydawaj się moja miła bo ja mam inną już.
List ten czytała, rzewnie płakała, z tego żali i frasunku zachorowała.
Mamusiu moja jadą malarze, wymaluj mi mego Janka choć na papierze.
Malarz maluje jak różowy kwiat, wolałabym Ciebie Jasiu niż ten cały świat.
Marysiu moja napój mi konika, bo ja nie mam czasu.
Napoję Ci dwa, z nowej studni, z nowego wiadra.
Koń wodę pije, kopytami bije, uciekaj Marysiu bo on Cię zabije.
A niech mnie zabije, ja się nie boję, swojemu Jankowi konika napoję.
Koniki bułanki połamały sanki
Czymże ja pojadę do mojej kochanki.
Kochaneczki moje mam ja Was dwanaście
Z jedną się ożenię, reszta kozy paście.
Na szerokiej Wiśle jeleń wodę pije
Pamiętaj Marysiu dla Ciebie ja żyję
Dla ciebie ja żyję, dla Ciebie stworzony
Ty kochasz innego a ja oddalony.
Pamiętasz Marysiu te wyroki swoje
Jak żeśmy siedzieli w ogrodzie oboje
Nikt tam nie był z nami, Pan Jezus nad nami
Jak żeś mnie związała swoimi słowami.
Jak żem Cię związała to i Ci dotrzymam
Mówiłam Ci zaraz, że majątku nie mam
A ja Ci też mówił z samego początku
Biorę Cię z urody ale nie z majątku
Bo uroda słynie a majątek ginie
Cnota i pokora przełamie dziewczynę.
Rosła kalina w liście szerokie
w zielonym gajo, rosła potokiem.
Tak się stroiła jak dziewcze młode
i jak w lusterko patrzyła w wodę
drobny deszcz piła, rosę zbierała
w majowym słońcu liście kąpała.
O tej kalinie, o tej wierzbinie,
Jasiu fujarkę kręcił z wierzbiny
i grywał sobie oj, dana, dana
a głos po rosie leciał co rano.
I grywał sobie długo, żałośnie,
że nad kiernicą kalina rośnie.
Opadły szrony na polach naszych
w daleką stronę frunęły ptaki.
Biedna kalina, biedna krzewina
stoi na polu i lato wspomina.
” Na Podolu biały kamień „
Na Podolu biały kamień
Podolanka siedzi na nim
siedzi, siedzi wieniec wije
z białej róży i lilije.
Przyszedł do niej Podolanek
Podolanko daj mi wianek
Dała bym ci wianek zaraz
gdybym brata się nie bała.
Otruj, otruj brata swego
będziesz miała mnie młodego.
Otruła bym Boże odpuść
ale nie wiem czym go otruć
Idź do lasu gajowego
przynieś węża zabitego
Przynieś węża w swym fartuszku
i ugotuj w swym garnuszku.
Wraca dziedzic z długiej wojny
i zażądał zimnej wody.
Nie mam wody tylko wino
com go wczoraj sama piła
a brat pije z konia leci
daruj siostro moje życie.
Jak bym ci życie darowała
to bym ci tego pić nie dawała.
Boże, Boże jaka strata
ni miłego ani brata.
Tam na polu grusza
drobne grusze rodzi
powiedz, powiedz moja miła
kto do ciebie chodzi.
Nikt do mnie nie chodzi
sam Pan Bóg nade mną
a ja już mam innego
co tańcował ze mną.
Tyś mnie nie poznała
ani konia mego
po coś przywiązała
do serca swojego.
Jaś
Poszedł Jaś do lasu, przez pola i rowy
by nazbierać liścia, podściólki dla krowy,
grabie były duże a Jaśiu był mały,
dlatego od pracy rączki go bolały.
Dziecko
Grzeczne dziecko jak wstanienie pyta o śniadanie,
tylko rączki umyje, buzię, rączki i szyję i uczesze się pięknie,
do paciorka uklęknie, trzyma rączki złożone, nie obraca
bo ma zawsze w pamięci, że Pan Jezus jest wszędzie.
Jezusek
W stajni na sianku Jezusek mały a nad nim anioł modli się biały
a Matka Boska w jasnej sukience nad swym Jezuskiem wyciąga ręce.
Idą ludkowie do tej stajenki, niosą podarki, nucą piosenki
a Pan Jezusek pięknie się bawi, malutką rączką lud błogosławi.
źródło: Helena Hanik (z d. Braszka)